Eksploracja opuszczonych obiektów ma w sobie coś z archeologii. Tu nie ma tabliczek informacyjnych i uprzejmego pana przewodnika, który wyjaśni Ci do czego służył element, na który patrzysz. Wszystkiego musisz samodzielnie się domyślić, douczyć, doczytać. Urbex jest też prawdziwszą formą zwiedzania. Nie odwiedzasz tu odpicowanych, zamkniętych w gablocie, uwięzionych w bezczasowości ekspozycji. Te obiekty nadal żyją. Są domem dla przeróżnych roślin i zwierząt. I starzeją się z godnością <o ile ktoś nie zmienia ich w śmietniska>. Ale ponieważ są opuszczone i nikt ich nie konserwuje, o bezpieczeństwo podczas zwiedzania musisz zadbać samodzielnie.
Snuję się po tych staruszkach od kilkunastu lat i <nie licząc zadrapań i otarć> udaje mi się wychodzić z nich bez szwanku. Nie jest więc tak, że tylko czekają by zwalić Ci się na głowę. Ale uważać trzeba zawsze. Pomyślałem więc, że rzucę Ci parę rad odnośnie tego jak pomyślnie i bezpiecznie bawić się w urbex:
1. Myśl! – wiem, że to banał, ale jeśli zapamiętasz tylko jedną radę z tego tekstu, niech to będzie ta. Nigdy nie zapominaj, że poruszasz się po obiektach starych i od dawna nie konserwowanych. A to oznacza zbutwiałe deski, zardzewiałe poręcze, niezabezpieczone studzienki, pręty sterczące ze ścian, bloki betonu wiszące na słowo honoru i inne wątpliwe przyjemności. Rozglądaj się więc uważnie i podchodź do tych obiektów z szacunkiem.
2. Zrób rozpoznanie – dobry zwiad to podstawa, nie tylko na wojnie. Za każdym razem gdy wybierasz się na opuszczone, sprawdź czego możesz spodziewać się na miejscu. Czy teren jest strzeżony? W jakim stanie jest obiekt? Czy nie szykuje się tam jakaś impreza w czasie Twojego pobytu? Podczas jednego z wypadów nie odpowiedzieliśmy sobie na ostatnie z tych pytań. Mieliśmy spędzić parę dni w poniemieckich tunelach, kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Nie było to do końca zgodne z życzeniami lokalnych władz. Pewnie udałoby się nam przemknąć niezauważenie, gdyby nie to, że pora naszego pobytu pokryła się z liczeniem nietoperzy. Międzynarodowym. Raptem podziemia zapełniły się ludźmi z całego świata i sytuacja zrobiła się dość niepewna. Ale ponieważ byliśmy grzeczni, a dyrektor lokalnej placówki badawczej chyba nie chciał robić afery przed gośćmi z zagranicy – rozeszło się po kościach.
3. Pamiętaj o latarce – nieważne, że ciemny jest tylko jeden krótki korytarzyk. Nawet w nim zmieści się zdradziecka studzienka, zardzewiały pręt i tym podobne przyjemności. Przynajmniej jedna latarka na dwie osoby to minimum. Ale lepiej gdy każdy ma własną.
4. Przygotuj się na niespodzianki – w miejscach, w które mało kto zagląda, lubią gnieździć się ciekawostki. Czasami są przyjemne, jak piękne graffiti w poniemieckich podziemiach, czy brzózka wyrastająca prosto z podłogi na drugim piętrze hotelu w Prypeci. Ale bywają i przykre. Ja najgorzej wspominam cmentarzysko psów, napotkane na najniższym poziomie jednego ze schronów Linii Mołotowa. Lekki zapach rozkładu powitał nas gdy tylko tam zeszliśmy. Po chwili w tym, co wzięliśmy za leżące pod ścianą stare worki, rozpoznaliśmy psie mumie. Musiały tam leżeć od kilku miesięcy, zdążyły więc porządnie wyschnąć. Szyje i łapy miały oplecione drutem. Same tam nie zeszły.
5. Zawsze sprawdzaj sprzęt – czy latarka na pewno ma dobre baterie? Czy środki w apteczce nie wyszły z terminu? Czy lina nie jest przetarta? Nasza kiedyś była i o mało nie doszło do tragedii. Wykorzystaliśmy podziemną 30-metrową klatkę schodową do zjeżdżania na linie. Na dole leżała sterta gruzu i szkła. Lina była nowa, nie sądziliśmy więc, że po wstępnym sprawdzeniu wymaga dalszej kontroli. Jak się później okazało, przy każdym zjeździe jej fragment ocierał się o ostry kawał betonu. I stopniowo pękał. Gdy to zauważyliśmy, splot w tym miejscu trzymał się już na ostatnich pasmach. Jeszcze parę zjazdów i jedno z nas załapałoby się na więcej wrażeń, niż było w planie. Zawsze sprawdzaj sprzęt – nawet jeśli jest nowy.
6. Szanuj opuszczone – jeśli bawisz się w urbex, pewnie nie muszę Ci tego mówić. Ale ten punkt musiał się tu znaleźć. To, że jakiś obiekt przestał być używany nie znaczy, że można z niego zrobić wysypisko śmieci, czy melinę. Rzygać mi się chce, gdy widzę rowy przeciwczołgowe zasypane śmieciami aż po krawędź. Gdy zwiedzając schron brodzę w butelkach po kolana. A takie obrazki znajdziesz jak Polska długa i szeroka: na Podlasiu, Roztoczu, Helu. Zresztą, za granicą też nie jest lepiej.
7. Pamiętaj o odpowiedzialności prawnej – do niektórych miejsc wstęp jest wzbroniony. Jeśli mimo to chcesz tam wejść, robisz to na własne ryzyko. Licz się z tym, że może Cię czekać nieprzyjemna gadka, grzywna, albo areszt. Dla przykładu: jedna z najlepszych opuszczonych miejscówek w Japonii – zamknięty park rozrywki Nara Dreamland – jest pilnie strzeżony. Grzywna za wchodzenie tam bez pozwolenia dochodzi do 100 000 jenów – czyli bagatelka 4000 zł. Czy tak droga wejściówka na pewno się opłaca?
8. Mierz siły na zamiary – jeśli planujesz nielegalny wjazd na strzeżony obiekt, nie ciągnij ze sobą 10-osobowej wycieczki. Jeśli masz klaustrofobię, nie pchaj się w ciasne tunele. Jeśli ze schodów rdza sypie się jak konfetti, odpuść je sobie. Jeśli nie ma sensownego wyjścia z niższego poziomu, nie zeskakuj tam bez asekuracji drugiej osoby. Nie wiem czy eksplorację opuszczonych można nazwać zabawą ekstremalną, ale na pewno jest to aktywność o podwyższonym ryzyku. Brawura może boleć.
9. Nie idź samotnie – urbex to sport drużynowy. Jeśli wybierasz się na coś większego niż jednokomorowy schron obserwacyjny, zawsze miej ze sobą wsparcie. Kogoś, kto będzie Cię ubezpieczał przy schodzeniu na niższy poziom. Kto poświeci Ci latarką gdy obie ręce masz zajęte. Kto w razie wtopy wezwie pomoc. Poza tym, w grupie przyjemniej się eksploruje.
10. Twoja rada – na pewno o czymś zapomniałem, więc ostatni punkt zostawiam Tobie. Dopisz go proszę w komentarzach.
A teraz łap sprzęt, dobrego kumpla <lub kumpelę> i ruszaj na opuszczone.
Do przeczytania!
Pingback: avantura.pm | Ekwipunek Urban Explorera
Jeszcze kilka słów odemnie..
Nie zauważyłem aby było coś na temat prowiantu i pakowania sprzętu tak więc napiszę pare słów na ten temat.
Nie ważne czy wybierasz sie na godzine czy na cały dzień, obowiązkowo zawsze zabieraj wodę. Niby banał ale na początku moich przygód z urbexem zdażały się sytuacje że po wyjściu w teren nikt nie miał wody. Butelka wody nie zajmuje dużo miejsca ani też dużo nie waży więc warto ją ze sobą zabrać. Przyda się też troche słodyczy ewentualnie kanapek. Urbex bywa wyczerpujący i nie trzeba chodzić godzinami żeby opaść z sił, czasami po godzinie mogą zaczynać sie problemy, więc warto zaopatrzyć się w malutki zapas prowiantu.
Kwestia pakowania sprzętu, dla jednych sprawa oczywista dla innych nie koniecznie, tak więc napisze kilka porad 😉
Prawdopodobnie większość z was zabiera na „wypady” plecak ponieżważ jest wygodny i w miare poręczny, ale sposób ułożenia w nim sprzętu też ma znaczenie. Osobiście polecam najpotrzebniejsze rzeczy po które często sięgamy umieścić na zewnątrz, ułatwi to nam nie tylko dostęp w trudnej sytuacji, ale też w razie czego wasz/a towarzysz/ka będzie mógł/a szybko uzyskać do tego dostęp. Apteczkę bez względu na wszystko najlepiej mieć na widoku, tak żeby po otwarciu plecaka nie był konieczności wertowania wszystkiego co sie tam znajduje. Krótko mówiąc, układaj wszystko tak, żeby niezbędne rzeczy były zawsze pod ręką 😉
Ps. Jeśli zauważysz jakąś studzienke, jame, wystający pręt lub inną słabo widoczną rzecz która może stwarzać zagrożenie, ułóż z patyków, kamieni jakiś znak ostrzegawczy, być może w przyszłości uchroni to innych przed wypadkiem 😉
Pozdrawiam 😉
Dzięki serdeczne za porady. Faktycznie, prowiant i odpowiednie pakowanie sprzętu ma duże znaczenie. 🙂
Moja rada – ubierz się porządnie. Przysłowiowe „szpilki na Giewoncie” tam może jeszcze dadzą radę, ale na śliskich, miejscami dziurawych schodach mogą przyczynić się do tragedii. Krótkie spodenki zaś, choć zadają szyku na plaży, to podczas przeciskania się na kolanach czy wdrapywaniu na betonowy blok schronu na wydmie mogą doprowadzić do niemiłych, a czasem poważnych w skutkach (tężec i inne „miłe” choroby) otarć i zadrapań.
Czyli:
– wygodne buty (najlepiej coś a’la trekingowe za kostkę lub wojskowe, ale i niskie pełne dają radę o wiele lepiej niż klapki…)
– długie, mocne i wygodne spodnie (znowu – bojówki są idealne, niezbyt obcisłe dżinsy też mogą być)
– najlepiej długi rękaw (znowu – mundurowe „góry” pasują do sytuacji jak ulał)
– rękawiczki (nie, nie zmarzniesz w dłonie. Ale często będziesz się nimi posiłkować wchodząc na coś, schodząc z czegoś, przechodząc po czymś itp. itd. Szkoda obdrapać dłonie)