Dawno, dawno temu, w Dekalogu Urban Explorera podrzucałem Ci parę rad, o których warto pamiętać zanim zabierzesz się za penetrację opuszczonych obiektów. Teraz, gdy absolutne podstawy mamy już za sobą, pora pogadać o urbexowym ekwipunku. Co warto wrzucić do eksploratorskiego plecaka? O czym koniecznie musisz pamiętać? I po czorta Ci tyle szpeju na jednokomorowy schron? Dowiesz się już za chwilę.
O tym, że urbex to zajęcie dla ludzi myślących i odpowiedzialnych rozmawialiśmy już wcześniej. Ale myśleniem nie oświetlisz sobie drogi, a odpowiedzialnością nie opatrzysz otarcia. Co więc koniecznie warto wziąć pod uwagę pakując plecak przed wyprawą? Poniżej znajdziesz dziesięć elementów ekwipunku, które zwykle zabieram ja.
Źródło: petzl.com
1. Latarka – wiem, wiem, pisałem już o niej w Dekalogu. Ale naprawdę nie sposób zaakcentować tego wystarczająco mocno. Źródło światła w opuszczonych obiektach jest obowiązkowe. Bez latarki nie ma urbexu. Jasne, to przecież tylko jednokomorowy, naziemny schron. Co się może stać? Mój kumpel, na przykład, prawie nadział oko na pręt – właśnie w takim jednokomorowym schronie. Inny prawie wpadł do studzienki, bo nie poczekał aż wzrok przyzwyczai mu się do mroku i nie włączył latarki. I, wyobraź sobie, to też był mały schron. Studzienki, wyrwy i druty zbrojeniowe lubią się czaić w najmniej spodziewanych miejscach, także bierz tę latarkę i nie marudź! Najlepiej jeśli będzie to czołówka – masz wtedy wolne ręce, a światło zawsze pada tam, gdzie patrzysz. Ja zawsze mam ze sobą Tikkę Petzla. Nie zaszkodzą też zapasowe baterie – szczególnie zimą, gdy lubią rozładowywać się naprawdę szybko.
Źródło: plusblog.pl
2. Naładowana komórka – wierzę, że do penetracji opuszczonych podchodzisz z rozwagą i dokładasz wszelkich starań by sobie i innym uczestnikom wypadu zapewnić pełne bezpieczeństwo. Ale czasami nawet przy maksymalnej ostrożności nie da się wykluczyć sytuacji, w której będzie Ci potrzebna pomoc z zewnątrz. Dlatego sprawna i w pełni naładowana komórka to podstawa. I najlepiej jeśli ten alarmowy telefon nie będzie tym samym sprzętem, którego używasz do zabawy w Ingress, Geocaching, czy Pokemony. Te aplikacje błyskawicznie pożerają zasoby baterii, a trochę głupio byłoby nie móc wezwać pogotowia, bo w okolicy czaił się Lapras. Co prawda Samsung Solid, którego widzisz na zdjęciu, nie jest już moim codziennym telefonem, ale nadal świetnie sprawdza się właśnie jako telefon alarmowy na wypady.
Źródło: medicares.pl
3. Apteczka – stara, turystyczna zasada mówi, że każda grupa rajdowa powinna mieć ze sobą przynajmniej jedną apteczkę. Jeszcze ważniejsze jest to podczas eksploracji opuszczonych. Nie chodzi tu tylko o poważne krwotoki, czy złamania. Gaza, plaster i trochę wody, czy spirytusu pozwolą szybko opatrzyć również małe skaleczenia i otarcia, które potrafią się brzydko i długo paprać, jeśli nie oczyścisz ich od razu. Nie wspominając już o takich atrakcjach jak tężęc, czy zgorzel gazowa. Moją codzienną towarzyszką od ponad dekady jest mała apteczka Janysporta. Ale nawet bandaż, czysta gaza i spirytus wrzucone luzem do kieszeni mogą zaoszczędzić Ci wielu problemów.
Źródło: esellerpro.com
4. Rękawice – opuszczone obiekty to pył, gruz, brud, rdza, ostre krawędzie, grzyby, porosty i inne przedziwne substancje i materiały. Dotykanie tego gołymi łapami nie zawsze jest dobrym pomysłem. Podobnie jak zjeżdżanie na linie bez ochrony dłoni. Nie polecę Ci tu konkretnej firmy, bo mam irytującą tendencję do gubienia rękawic, więc żadne nie wytrwały na tyle długo, żeby rekomendować je z czystym sumieniem. Najczęściej biorę coś bez palców, bo lubię mieć większe wyczucie. Tobie bardziej może odpowiadać pełna ochrona, jak w przypadku rękawic ze zdjęcia.
Źródło: pinterest.com
5. Lina – zawsze warto mieć ze sobą parę metrów liny. Można coś przymocować, ubezpieczać się wzajemnie podczas penetracji ciemnych zakamarków. A jeśli obiekt ma więcej niż jedno piętro, solidna lina będzie nieoceniona. Nawłaziłem się po improwizowanych drabinach z gałęzi, elementów konstrukcyjnych, itp. Nie to, że się nie da, ale zbyt praktyczne to nie jest. No i nie zawsze jest z czego zaimprowizować. A wystarczy kawał atestowanego sznurka i podstawowa znajomość węzłów i zasad asekuracji – i wejdziesz niemal wszędzie. Pamiętaj tylko żeby przed każdym wypadem sprawdzić stan liny i dobrać ją odpowiednio do potrzeb. Producenci? Roca, Mammut, Beal, czy Tendon nie powinny Cię zawieść.
Źródło: natchezss.com
6. Nóż – nóż znajduje zastosowanie w niemal każdej dziedzinie życia. Dziwnym więc nie jest, że przydaje się również w urbexie. Potniesz nim wyżej wspomnianą linę, coś pokroisz, coś podważysz, coś odkręcisz, coś wydłubiesz, coś wyskrobiesz. Weź go ze sobą na spacer po opuszczonych – na pewno się odwdzięczy. Mnie od lat towarzyszy, na co dzień i od święta, moja wierna Szkapa, czyli Timberline Workhorse. Ale sprawdzi się każde solidne ostrze.
Źródło: optyczne.pl
7. Aparat – opuszczone obiekty to bardzo wdzięczny temat do fotografii. Światło latarki i lampa błyskowa potrafią przemienić szare i nudne betony w monumentalne konstrukcje. Odpowiednio skadrowane pręty i krawędzie zmienią się w fantastyczne kompozycje. A gęste zarośla ukraińskiej Zony w magiczną dżunglę. Warto więc wziąć ze sobą aparat by złapać choć kilka pamiątkowych fotek. Nie zaszkodzi też mały statyw, bo w starych obiektach bywa ciemno. Potrzebny więc będzie dłuższy czas naświetlania, a więc i stabilniejszy aparat. Ale pstrykadło przydaje się nie tylko do robienia zdjęć. To również świetne alibi. Jeśli przyłapie Cię strażnik, czy policjant, dużo łaskawszym okiem spojrzy na intruza z aparatem w ręku, niż np. z łomem. Ja akurat używam Nikona D90, ale każdy aparat przyzwoitej marki poradzi sobie z opuszczonymi w rękach dobrego fotografa.
Źródło: militaria.pl
8. Woda i prowiant – dobre nawodnienie to podstawa w każdych okolicznościach. A woda przyda Ci się przecież nie tylko do picia, ale też do przemywania ran i zapylonych oczu, umycia rąk, czy ugaszenia ogniska. Trochę suchego prowiantu też nie zaszkodzi. Niefajnie się eksploruje z burczącym żołądkiem.
Źródło: johnymalboro.pl
9. Odpowiednie ciuchy – czyli wykonane z wytrzymałego materiału, odporne na otarcia i uszkodzenia, szybkoschnące, nie przyjmujące plam, łatwe w czyszczeniu i takie, których nie szkoda ci zabrudzić. No i oczywiście dobrane do temperatury i pory roku. Buty najlepiej weź z wysoką cholewą – na gruzach skręcisz kostkę równie łatwo, co w górach. Przyda się też gruba podeszwa, bo nieraz będziesz spacerować po stłuczonym szkle i innych nieprzyjemnościach. Do tego wspomniane już rękawice, porządny plecak i w zasadzie możesz ruszać w drogę. Ja ubieram się zazwyczaj w zwykły sort mundurowy wzór 93 i wojskowe trepy, a na plecy zarzucam Włóczykija 24 l od Wolfganga. Ty, być może, zdecydujesz się na coś bardziej technicznego.
Źródło: homedepot.com
10. Maska przeciwpyłowa – nie jest obowiązkowa, ale w niektórych obiektach bardzo się przydaje. Jeśli wybierasz się na schrony, raczej nie będzie Ci potrzebna. Ale jeśli Twoje upatrzone opuszczone to miejsca silnie zapylone, z dużą ilością azbestu, takie, gdzie może występować chemia, albo silnie pylące grzyby, zdecydowanie warto zadbać o płuca.
Tak wygląda moje TOP 10 sprzętu, który warto zabrać na urbex. A jak tam u Ciebie? Bez czego Ty nie zaczynasz eksploracji? Daj znać w komentarzach.
Do przeczytania!
Oj ktoś tu zapomniał o najważniejszym – przed wyruszeniem w drogę trzeba zebrać drużynę 😉
„Można coś przymocować, ubezpieczać się wzajemnie podczas penetracji ciemnych zakamarków.” – If you know, what I mean 😉
Co prawda nie mam dużego doświadczenia w urbexie, ale zdecydowanie o swoich podróżach warto poinformować bliskich, tak na wszelki wypadek. Dokąd się wybieramy? Co zamierzamy „zwiedzić”?
*Niektóre telefony np: Blackview BV8000 Pro, posiadają wbudowany przycisk SOS, który naciśnięty w momencie zagrożenia lub jakiegoś wypadku, wysyła wiadomość SMS do wybranych osób.
Warto też przypomnieć sobie telefony alarmowe.
P.S to nie jest lokowanie produktu.
Z tym przyciskiem SOS mam pewien problem. Jest zbyt łatwo dostępny. Wciskał mi się przypadkiem już wiele razy. Jeśli za każdym razem moi bliscy mieliby dostawać panicznego sms’a z prośbą o pomoc, albo dostaliby w końcu zawału, albo szlag by ich trafił i zablokowaliby mój numer. 😉