Cel podróży wybrany, grupa sprawdzonych znajomych w pełnej gotowości, środki na wyjazd i odpowiedni zapas czasu też są. Pora się spakować. Rozkładasz na łóżku wszystkie przydasie i stwierdzasz, że żeby zabrać tę stertę, potrzebne Ci dwa kontenery, a nie ten śmieszny plecak. Co faktycznie się przyda i co zdecydowanie warto ze sobą zabrać?
Dobór sprzętu przed wyjazdem może być sporym wyzwaniem. Nie wiem co prawda co masz na stanie i nie powiem Ci konkretnie co z tego musisz zabrać. Dużo zależy od szczegółów podróży – jak będziecie spać, co będzie zapewnione. Są jednak elementy wyposażenia, które warto rozważyć zawsze. Ja na dłuższy wyjazd na pewno zabrałbym:
- nóż – nieważne gdzie jedziesz, na pewno znajdziesz dla niego zastosowanie. Jeśli jednak celem podróży nie jest amazońska dżungla, odpuść sobie raczej wielkiego Ka-Bara. Kieszonkowy składak EDC, czy poczciwy scyzoryk będą praktyczniejsze i mniej problematyczne. Zrobisz nimi kanapki, dokręcisz śrubkę, wystrugasz patyk i zrobisz 150 innych rzeczy. Nie strasząc przy tym nikogo i nie wzbudzając niezdrowego zainteresowania mundurowych. Jeśli planujesz lecieć samolotem, pamiętaj by wrzucić ostrze do głównego bagażu. Roztargnienie w tym temacie kosztowało mnie już dwa multitoole i scyzoryk;
- dobre buty – standard i banał, ale nigdy nie należy o nim zapominać. Źle dobrane buty to odciski, otarcia i szybciej dopadające zmęczenie. Nie bez powodu mówi się, że na butach i oponach się nie oszczędza <oczywiście w granicach zdrowego rozsądku>. Nawet jeśli podróżujesz od dekad, nie popadaj w rutynę i nie olewaj tej kwestii. Ja tak zrobiłem i był to jeden z głównych powodów, dla których nasze dzienne odcinki na szwedzkim Szlaku Królewskim uległy gwałtownemu skróceniu;
- zapas koszulek i bielizny – możesz wziąć komplet koszulek i bielizny na każdy dzień wyjazdu i mieć temat z głowy. Ale jeśli zamierzasz przez większość czasu targać plecak na własnym grzbiecie, każdy gram ma znaczenie. Dużo lepszym pomysłem jest wzięcie 3 kompletów i pranie jednego co wieczór. A skoro już o praniu mowa…
Biały Jeleń – klasyk wśród szarych mydeł. Zdjęcie: http://sklep.rossnet.pl/
- szare mydło – skutecznie odchudzisz kosmetyczkę jeśli zamiast żelu pod prysznic, pianki do golenia, płynu po goleniu i proszku do prania zabierzesz małą kostkę szarego mydła. Jest uniwersalne, hipoalergiczne i ekologiczne. Nie zawiera też kuszących zapachów, które ściągną bzyczących gości z całej okolicy;
- próbki kosmetyków – ulżysz kosmetyczce <i plecom> jeszcze bardziej, jeśli zamiast pełnej tubki pasty i butelki szamponu zabierzesz ze sobą ich próbki;
- chusta – pod względem liczby zastosowań przebija chyba nawet scyzoryk. Może być czapką, szalikiem, temblakiem, a wypchana jakimś ciuchem – nawet poduszką. Ja najchętniej używam mikrofibrowych rękawków firmy Buff, bo są lekkie, kompaktowe i dobrze trzymają temperaturę;
Sposoby noszenia husty typu BUFF. Zdjęcie: www.montania-sport.fr
- ręcznik – skoro już jesteśmy przy mikrofibrze, gruby ręcznik frotte to kiepski pomysł. Mikrowłókna są dużo lżejsze, pakowniejsze i szybciej schną. W małej kosmetyczce bez problemu mieszczę nie tylko potrzebne kosmetyki, ale i mikrofibrowy ręcznik 45 x 90 cm. Jeśli koncepcja jednego ręcznika do całego ciała Cię obrzydza, trzy sztuki z mikrofibry nadal będą lżejsze i bardziej kompaktowe niż jedna, puchata frota;
- czołówka – źródło światła przyda się zdecydowanie. Czołówka ma tę przewagę nad latarką, że jest lżejsza, mniejsza i ma zazwyczaj żywotniejszą żarówkę. Poza tym nie zajmuje rąk. Przegrywa jednak z dużą latarką jeśli chodzi o natężenie światła. I zastosowania obronne.
- jedzenie – na szczęście minęły już czasy gdy jedyną opcją były puchy i słoiki. W tej chwili w ofercie sklepów turystycznych znajdziesz szeroki wybór liofilizatów. Jeśli firmowe są za drogie, możesz samodzielnie przygotować dania na bazie kaszki kuskus, czy mleka w proszku. Od biedy możesz też wykorzystać zupki chińskie, choć po ich długotrwałym spożywaniu Twój żołądek nie będzie szczęśliwy;
- mapa i mały kompas – mamy erę gps-ów, więc mapa może wydawać się archaicznym pomysłem. Ale elektronika ma to do siebie, że lubi się psuć – często w najmniej dogodnym momencie. Kompas nie rozładuje się w żadnym momencie, a i zepsuć go ciut trudniej. Nie namawiam do rzucenia elektronicznej nawigacji w kąt. Jest bardzo wygodna i praktyczna. Ale warto mieć analogową rezerwę – tak na wszelki wypadek;
Kompas i mapa towarzyszą podróżnikom od stuleci. Zdjęcie: http://wallpaperest.com
- mata do spania – karimata to standard, ale jest duża, nieporęczna, a niesiona na plecach czepia się wszystkiego. Ja przez długie lata woziłem ze sobą alumatę. Bez problemu dało się ją upchać razem ze śpiworem i zaskakująco dobrze izolowała od podłoża. Niestety, dzwoniąc zębami w szwedzkich górach przekonałem się, że w strefie podbiegunowej warto jednak mieć coś grubszego. Rozglądam się teraz za jakimś fajnym mini-materacem, ale jeśli potrzebujesz czegoś w klimat umiarkowany, nie szarp się z karimatą – aluminiowy odpowiednik w zupełności wystarczy. O ile nie przeszkadza Ci twarde podłoże.;
- spodnie – jeansy to nie najlepszy ubiór w teren. I w ciepłe klimaty. I gdy pada deszcz. Generalnie – jeansy to kiepski pomysł na wyjazd. Są ciężkie, chłoną wilgoć, wolno schną, w ciepłych warunkach mocno się grzeją i odparzają. Daj im odpocząć w szafie, a w podróż zabierz coś lżejszego i szybkoschnącego. Najlepiej z kieszeniami cargo na udach;
- polar – warto zabrać coś grubszego, niezależnie od tego, gdzie jedziesz. Noce potrafią być zimne nawet na pustyni, a porywisty wiatr nieprzyjemnie wychłodzi w każdych warunkach;
Trytytki – zepną co tylko zechcesz. Zdjęcie: www.aliexpress.com
- trytytki – to te plastikowe opaski do kabli, które zaciągasz raz i potem możesz je co najwyżej przeciąć. Świetne do przypięcia plecaka do półki w pociągu by nigdzie nie wywędrował gdy śpisz. Albo spięcia razem zamków. Ogólnie są mistrzami w spinaniu i przypinaniu rzeczy, które mają zostać na swoim miejscu;
- wewnętrzna kieszeń – nigdy nie zostawiaj dokumentów w plecaku (chyba, że skserowane kopie). Miej je zawsze przy sobie, zabezpieczone przed wilgocią. Najbezpieczniej będzie, jeśli zainwestujesz w wewnętrzną kieszeń – specjalną saszetkę, wpuszczaną do spodni. O ile nie masz do czynienia z mistrzem doliniarstwa, są raczej nie do okradzenia;
- karta informacyjna – nazywam tak kartkę-matkę, na której wypisuję wszystkie godziny odjazdów, połączenia, adresy hosteli, numery rezerwacji, itp. Zamiast wertować na przemian bilety, wizytówki i karty przewodnika, masz wszystko zgrabnie zebrane w jednym miejscu;
Na tym oczywiście lista się nie kończy, ale myślę, że nie pożałujesz biorąc pod uwagę powyższe propozycje. Niedługo podpowiem Ci też jak sensownie władować to wszystko do plecaka.
Coś pominąłem? Jest coś jeszcze, bez czego nigdy nie ruszasz w podróż? Pisz w komentarzach!
Do przeczytania!
Pingback: avantura.pm | Sztuka pakowania II
A plaster?
„odpuść sobie raczej wielkiego Ka-Bara” – jakaś (ż)aluzja? 😉
A nigdy w życiu! 😉